Nie tak dawno nie mogąc doczekać się świeżego bobu, ugotowałam
pyszny krem z bobu mrożonego. Dzisiaj bobu wszędzie na pęczki, no może nie na pęczki, ale na półkilogramowe woreczki. Równie łatwo, jak go ugotować i zajadać okraszony masełkiem i koperkiem, można z niego przygotować pyszną zupę, tym razem wcale nie krem. Oczywiście można ją zmiksować, pamiętając jednak o tym, że miksowanie zmienia nie tylko konsystencję, ale też smak zupy.
Bób, zwłaszcza młody, wcale nie wymaga długiego gotowania. Co więcej, uważam, że wystarczy go tylko zblanszować. W takiej postaci dodaję go do mojej zupy. Dłuższe, niż kilkuminutowe gotowanie bobu sprawia, że ziarenka właściwie się rozpadają i jak dla mnie są wtedy już bardzo rozgotowane. A z ciekawostek – bób można zjadać nawet w łupinach. To prozdrowotne rozwiązanie nie bardzo jednak przypadło mi do gustu, z przyzwyczajenia obieram bób i niech tak zostanie :). Z takim obranym bobem zupa ze świeżego bobu jest rewelacyjna.
Świeży bób możecie wykorzystać nie tylko do zupy bardzo bobowej, ale także w mniejszej ilości dodać go do wszelkich zielonych letnich zup.
Komentarze 0