W dzieciństwie uwielbiałam bób i zajadałam się nim przez całe wakacje. Do dziś bób budzi miłe wakacyjne wspomnienia i choć moje dzieci nie są nim zainteresowane (najwyraźniej kulinarne preferencje nie są dziedziczne), często pojawia się w mojej kuchni.
Najprościej jest go oczywiście ugotować i zjeść, ale wówczas mogę mieć pewność, że dzieci go nie ruszą. Za to podany w postaci kremowej zupy zostanie zjedzony do ostatniej łyżki. Krem z bobu to idealny sposób na grymaszenie nad talerzem (mam jeszcze
inny niezawodny sposób na jakiekolwiek fochy – nie chcesz, nie jedz – i też działa, choć w początkowej fazie może się wydawać kompletnie nieskuteczny, bo latorośl faktycznie nie je, ale to temat na osobny wpis).
Bób jest zdrowy! Zawiera mnóstwo białka, błonnika i kwasu foliowego. Mnóstwo witamin zawiera nawet jego łupinka, dlatego bób, zwłaszcza ten młody, dobrze jeść w całości. Jak na warzywo bób jest dość kaloryczny, ma też właściwości wzdymające, dlatego też
nie wszyscy są do niego przekonani. Moim zdaniem, jedzony w umiarze, nikomu nie zaszkodzi.
Czy w takim razie nie będzie można poprosić o dokładkę kremu z bobu? Cóż, jeśli podwoicie ilość składników, dokładka będzie :) (z podanej przeze mnie ilości przygotujecie 4 porcje zupy).
Komentarze 0