I tak skończył się kolejny zimowy miesiąc. Zaglądam jeszcze raz pod pokrywki naszych garnków i stwierdzam, że naprawdę nieźle wrzało. Były swojskie pożywne zupy, bo przecież nic nie rozgrzewa zimową porą tak jak one. Były też zupy egzotyczne, na przekór zimowej aurze. Gorąco nam się robiło nie tylko nad talerzem zupy, ale także przy pracowitym lepieniu serduszek z masy solnej i przygotowywaniu dekoracji walentynkowych. A po ciężkiej pracy – wypoczynek w siodle… do upadłego 🙂
Agata